To było jedno z najbardziej interesujących wydarzeń kulturalnych w życiu polonii naszego miasta w ciągu ostatnich 20 lat. Sam tytuł przedstawienia sygnalizuje jeden z kluczowych elementów: zestawienie języka polskiego z francuskim odzwierciedla ważny rys biografii głównego bohatera: jego ojciec był Francuzem a matka Polką.
Pierwszą połowę swojego życia spędził Fryderyk w Polsce, a drugą we Francji. Ten element powiązania różnych kultur jest dość charakterystyczny w polskiej historii. Zaczynając od pionierów nauki, Witelona i Kopernika, poprzez Joshepha Conrada, Marię Skłodowską-Curie, Helenę Modrzejewską, Alfreda Tarskiego, i Stanisława Ulama, a kończąc na Brzechwie, Jasienicy i Miłoszu, widać że często największe osiągnięcia kultury polskiej pochodzą od tych którzy wiązali ją z wpływami innych kultur.
Działalność Polskiego Salonu Poezji z Kanadyjskiego Toronto jest jednym z najlepszych przykładów tej jakże intrygującej, a zarazem niezwykle ważnej tradycji. Znakomite aktorstwo Nowotarskiej i Pilitowskiej jest tym samym dodatkowo wzbogacone, ponieważ występują one jak gdyby w podwójnej roli. Mają w ten sposób coś więcej do przekazania. Nie jest to oczywiście dziełem przypadku: aktorki całkiem świadomie czerpią z bagaża swoich osobistych doświadczeń i kontaktów z kulturą polską i europejską z jednej strony, i amerykańską z drugiej, dostarczając widzowi naturalną kombinację treści i inspiracji zawartych w sztuce z ich unikalną interpretacją.
Teatr opowiadający o muzyce. To śmiałe przedsięwzięcie. I jakże oryginalne rozwiązanie i prezentacja. Każdy coś wie o Chopinie. Ale prawie nikt nie wie jak Chopin pisał w wieku 6 lat, jak został przyjęty w Paryżu, kiedy i jak rozstał się z George Sand i kto był przy nim w dniu śmierci. Tego wszystkiego dowiadujemy się z “Dobry wieczór”. Fakty historyczne i zdarzenia przeplatają się w jakiś niezwykły sposób, tak że 39 lat życia artysty jest zaprezentowane w przeciągu godziny. Gdy brawa ucichną, każdy z nas zna Chopina od nowej, bardziej osobistej strony. Jakże zaskakująca jest forma przedtawienia. Słuchając opowieści, mamy wrażenie jakbyśmy słuchali któregoś z zapomnianych utworów Chopina. Rytm sztuki przypomina rytm jego ballad. Ballady Chopina to poematy, w których po wstępie, przeplatają się elementy liryczne z dramatycznymi, żeby pod koniec perfekcyjną harmonię złamać wstawkami dysonansu. Ten związek poezji z muzyką nie pozostaje tylko w domyśle słuchacza, ponieważ w tle slów jest muzyka dobrana w sposób “Boski.” Ten dobór jest rzeczywiście znakomity. Muzyka podkreśla słowa wypowiadane przez aktorów, nadaje im szczególny charakter, zapewnia nastrój, prezentując jednocześnie szeroki wachlarz twórczości Fryderyka, a jednak nigdy nie spychając aktorów na plan drugi. Gratulacje dla reżysera, aktorek i dla Jerzego Boskiego!
A na koniec coś dość nieoczekiwanego. Niezwykle trafne tłumaczenie angielskie Witolda Lilientala. Przyszedłem nastawiony na słuchanie: rozumiem polski bardzo dobrze, lepiej niż angielski. Ale szybko się złapałem na ciągłym zerkaniu na ekran z tekstem angielskim. Ten tekst dostarczał dodatkowy wymiar i wzbogacał sztukę. My wszyscy którzy mieszkamy na emigracji, wiemy dobrze o tym że szereg myśli i obserwacji lepiej i trafniej da się wypowiedzieć po angielsku. Dlaczego więc nie użyć obu i nie pozwolić każdemu słuchaczowi na dowolny wybór języka w zależności od kontekstu i osobistych preferencji? Może każda sztuka powinna być wystawiana w ten sposób? Skoro czytanie poezji, prozy czy nawet rozpraw naukowych zmienia odbiór w zależności od języka, dlaczego teatr nie miałby podlegać tym samym regułom? Znakomite uzupełnienie wspaniałej sztuki.
Zygmunt Pizło - Zyga z Indianapolis
Pierwszą połowę swojego życia spędził Fryderyk w Polsce, a drugą we Francji. Ten element powiązania różnych kultur jest dość charakterystyczny w polskiej historii. Zaczynając od pionierów nauki, Witelona i Kopernika, poprzez Joshepha Conrada, Marię Skłodowską-Curie, Helenę Modrzejewską, Alfreda Tarskiego, i Stanisława Ulama, a kończąc na Brzechwie, Jasienicy i Miłoszu, widać że często największe osiągnięcia kultury polskiej pochodzą od tych którzy wiązali ją z wpływami innych kultur.
Działalność Polskiego Salonu Poezji z Kanadyjskiego Toronto jest jednym z najlepszych przykładów tej jakże intrygującej, a zarazem niezwykle ważnej tradycji. Znakomite aktorstwo Nowotarskiej i Pilitowskiej jest tym samym dodatkowo wzbogacone, ponieważ występują one jak gdyby w podwójnej roli. Mają w ten sposób coś więcej do przekazania. Nie jest to oczywiście dziełem przypadku: aktorki całkiem świadomie czerpią z bagaża swoich osobistych doświadczeń i kontaktów z kulturą polską i europejską z jednej strony, i amerykańską z drugiej, dostarczając widzowi naturalną kombinację treści i inspiracji zawartych w sztuce z ich unikalną interpretacją.
Teatr opowiadający o muzyce. To śmiałe przedsięwzięcie. I jakże oryginalne rozwiązanie i prezentacja. Każdy coś wie o Chopinie. Ale prawie nikt nie wie jak Chopin pisał w wieku 6 lat, jak został przyjęty w Paryżu, kiedy i jak rozstał się z George Sand i kto był przy nim w dniu śmierci. Tego wszystkiego dowiadujemy się z “Dobry wieczór”. Fakty historyczne i zdarzenia przeplatają się w jakiś niezwykły sposób, tak że 39 lat życia artysty jest zaprezentowane w przeciągu godziny. Gdy brawa ucichną, każdy z nas zna Chopina od nowej, bardziej osobistej strony. Jakże zaskakująca jest forma przedtawienia. Słuchając opowieści, mamy wrażenie jakbyśmy słuchali któregoś z zapomnianych utworów Chopina. Rytm sztuki przypomina rytm jego ballad. Ballady Chopina to poematy, w których po wstępie, przeplatają się elementy liryczne z dramatycznymi, żeby pod koniec perfekcyjną harmonię złamać wstawkami dysonansu. Ten związek poezji z muzyką nie pozostaje tylko w domyśle słuchacza, ponieważ w tle slów jest muzyka dobrana w sposób “Boski.” Ten dobór jest rzeczywiście znakomity. Muzyka podkreśla słowa wypowiadane przez aktorów, nadaje im szczególny charakter, zapewnia nastrój, prezentując jednocześnie szeroki wachlarz twórczości Fryderyka, a jednak nigdy nie spychając aktorów na plan drugi. Gratulacje dla reżysera, aktorek i dla Jerzego Boskiego!
A na koniec coś dość nieoczekiwanego. Niezwykle trafne tłumaczenie angielskie Witolda Lilientala. Przyszedłem nastawiony na słuchanie: rozumiem polski bardzo dobrze, lepiej niż angielski. Ale szybko się złapałem na ciągłym zerkaniu na ekran z tekstem angielskim. Ten tekst dostarczał dodatkowy wymiar i wzbogacał sztukę. My wszyscy którzy mieszkamy na emigracji, wiemy dobrze o tym że szereg myśli i obserwacji lepiej i trafniej da się wypowiedzieć po angielsku. Dlaczego więc nie użyć obu i nie pozwolić każdemu słuchaczowi na dowolny wybór języka w zależności od kontekstu i osobistych preferencji? Może każda sztuka powinna być wystawiana w ten sposób? Skoro czytanie poezji, prozy czy nawet rozpraw naukowych zmienia odbiór w zależności od języka, dlaczego teatr nie miałby podlegać tym samym regułom? Znakomite uzupełnienie wspaniałej sztuki.
Zygmunt Pizło - Zyga z Indianapolis